ABC
   
  Góry... Wolność, Pasja, Realizacja ____________________________ Strona w przebudowie
  Luboń
 

 

Luboń – Babia Góra – Strzebel


Ambitne plany zdobycia Rysów tym razem pokrzyżowała nam pogoda. Kiedy na nizinach zmagano się z zagrożeniem powodziowym (Opad 20mm/h) w górach wróciła zima, zaś z każdym dniem wzrastało zagrożenie lawinowe osiągając miejscami 4 stopień. Wyłączenie niemal wszystkich tatrzańskich szlaków z ruchu turystycznego ostatecznie spowodowało zmianę naszych planów. Nie chcąc jednak tracić weekendu postanowiliśmy zrobić kilka mniejszych szczytów w okolicy Krakowa.

Pierwszym naszym celem był Luboń od strony Rabka-Zaryte. Niski szczyt z przyjemnym podejściem i nie posiadający żadnych skomplikowanych odcinków był idealny, aby po miesięcznej przerwie rozruszać zastygłe mięśnie. Wbrew prognozom również pogoda była całkiem znośna a jedyną niedogodność stanowiła bardzo wysoka wilgotność powietrza oraz mgła. Z fizycznych przeszkód jedyne, co opóźniało spacer były powalone przez huragan drzewa.



Dodatkową komplikacją były, jak zwykle 'właściwe' oznakowania szlaków, ale do tego już przywykliśmy.



Na szczęście mamy już takie doświadczenie, że bez problemu obraliśmy właściwy azymut

Tym, co odróżnia Luboń Wielki od pozostałej części Beskidu Wyspowego jest jedyne w tym regionie i to całkiem spore gołoborze, na które dotarliśmy ok. 20 min. później.





Na samej górze kolejna kapliczka i rozwidlenie szlaku, który w żaden sposób nie jest oznakowany. Trzymając się lewej strony dojdziemy do grot, zaś przechodząc przez wierzchołek i schodząc po skałach ścianą północną, wejdziemy na drogę prowadzącą na szczyt.



Im bliżej byliśmy szczytu, tym większa odsłaniała się skala zniszczeń. 

Pomimo pogarszającej się pogody i coraz gorszej widoczności, bez przeszkód dotarliśmy do schroniska





Gdzie mogliśmy celebrować popołudniowy rytuał picia kawy



Po zejściu z Lubonia udaliśmy się w dalszą drogę. Naszym następnym celem była Babia Góra, którą przyszło nam zdobywać w trudnych warunkach pogodowych. Dla odmiany tym razem startowaliśmy z Przełęczy Krowiarki.

Pierwszą i największą przeszkodę stanowiła ogromna mgła z widocznością 3-5 metrów. Parking opuściliśmy ok. godz. 23, zaś szlak odnaleźliśmy dosłownie po omacku. Był to jednocześnie najtrudniejszy fragment, gdyż po prostu decydował on o dalszym wejściu. Skromne doświadczenie i właściwe przygotowanie techniczne do nocnych wędrówek pozwoliło nam bez większych problemów wejść na 'właściwe tory'.

Pokonując gęstą mgłę po niespełna 2h dotarliśmy do rozgałęzienia szlaku. Tutaj o godz. 00:30 rozdzieliliśmy się, gdzie bardziej doświadczeni i pragnący podnosić sobie poprzeczkę górskich doświadczeń - póki wieje, pada śnieg z deszczem i nic nie widać, poszli żółtym szlakiem (Perć Akademików). Pozostała część załogi udała się szlakiem niebieskim do schroniska.
Perć jest szlakiem bardzo łatwym i przyjemnym a jedyne, co było wyzwaniem to pogoda. Z początku ogromna wilgotność powietrza, która nie pozwalała na swobodne oddychanie sprawiała, że co kilka metrów musieliśmy stawać, aby łapać oddech. Wraz z wysokością wilgoć przeobrażała się w coraz mocniej padający deszcz. Pod szczytem pojawił się również deszcz ze śniegiem. Górę zdobyliśmy ok. godz. 2:00 i bardzo szybko rozpoczęliśmy schodzenie, gdyż wiejący na szczycie silny i lodowaty wiatr powodował bardzo szybkie wychładzenie organizmu.  



Niezaprzeczalnie nocne wejście po śliskich kamieniach przy widoczności miejscami do 0,5m jest znacznie ciekawsze od standardowego…

W schronisku byliśmy po godz. 3:00. Po szybkim prysznicu i przebraniu się w suchą odzież, mogliśmy otworzyć wino i uczcić kolejny udany wyjazd. A kiedy jedna część ekipy kładła się spać, druga wyruszała na szczyt, aby pokonać te samą trasę za dnia licząc na jakiekolwiek widoki.



Po powrocie do schroniska naszych porannych zdobywców, wszyscy razem zeszliśmy do parkingu, a następnie podjęliśmy decyzję, że kolejnym naszym celem jest Strzebel.

Nie przypuszczaliśmy jednak, że ta niepozorna góra, na której szczyt wiedzie po prostu leśna ścieżka, wykończy nas kondycyjnie. Wilgotność powietrza dawała o sobie znać do tego stopnia, że oddychanie było tutaj naprawdę bardzo trudne. Do tego bardzo wysoka temperatura powietrza sprawiała, że co kilkadziesiąt metrów musieliśmy odpoczywać, gdyż zwyczajnie nie mieliśmy siły iść dalej. Wejście dodatkowo opóźniało przedzieranie się przez powalone drzewa oraz całkowity brak oznakowań ścieżek (dopiero przy zejściu czarny szlak był należycie oznaczony).  70 % drogi wiodło albo przez płynący potok, albo przez wspomniane wyżej drzewa. Dojście zatem na szczyt z zaledwie 30min. opóźnieniem w stosunku do czasówki na mapie, jeśli weźmiemy pod uwagę te wszystkie niedogodności, jest naprawdę niezłym wynikiem.





Po ok. 2.5h doszliśmy na szczyt, którego znalezienie też nie było łatwe i udało się nam wyłącznie dlatego, że jeden z załogantów zabrał z sobą GPS. Przed samym wejściem na górę znajduje się krzyż upamiętniający turystę, któremu nie udało się dojść do końca.



Sam wierzchołek zdobi ołtarz, przed którym zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę. 




Po monotonnym podejściu ze smutkiem spoglądaliśmy tam, gdzie tego dnia mogliśmy być.  Widoczność ze szczytu ograniczała jedynie roślinność.




Po żmudnym podejściu wybraliśmy zejście czarnym szlakiem, który ponoć jest najtrudniejszym szlakiem Beskidów (osobiście nie uważam go za takowy). Droga nie była skomplikowana i trudna, oczywiście poza skakaniem przez przewrócone drzewa, uważać trzeba było na usuwające się spod nóg mokre kamienie. Nie ma w tym jednak niczego specjalnie skomplikowanego. Po ok. godzinie byliśmy na dole.
Refleksja, jaka mi się nasuwa to postawienie sobie pytanie, czy wchodzenie na takie szczyty ma sens? Owszem, jeśli kogoś bawią łąki, pagórki i katowanie się na leśnych ścieżkach - to jak najbardziej, ale dla tego, kto zasmakował prawdziwych gór jest to zwyczajna strata czasu.
Po powrocie do Krakowa tradycyjnie udaliśmy się na pizzę, aby uzupełnić kalorię

Tym samym zakończyliśmy XVI wyprawę w ramach projektu Mafadi.




 
  Dzisiaj stronę odwiedziło już 2 odwiedzający (17 wejścia) tutaj!  
 
DEF Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja