ABC
   
  Góry... Wolność, Pasja, Realizacja ____________________________ Strona w przebudowie
  Punta Penia (I)
 


Punta Penia /Marmolada/

    z wizytą u królowej Dolomitów





Tym razem postawiliśmy sobie bardzo ambitny cel i to pod wieloma względami. Wszak chodziło nie tylko o zdobycie klasyka, jakim jest Punta Penia leżąca w masywie Marmolady nazywana potocznie Marmoladą, wejście na ponad 3300 metrów, ale i o zdobycie tego szczytu (wejście i zejście) w jeden dzień! Co więcej... zrobienie tego najkrótszą czasowo drogą co jednocześnie podnosi poprzeczkę, gdyż oznacza najdłuższe pionowe podejście. Startując z miejscowości Alba mieliśmy do pokonania 1900 metrów przewyższenia. Przykładowo z Pian dei Fiacconi jest to zaledwie 718 metrów.

Wśród wielu istniejących na górę wejśę wybraliśmy 
akurat to kalkulując siły, pogodę, możliwości i doświadczenie całej grupy. Wybrana trasa (Contrin) to droga typowa o charakterze alpejskim łącząca w sobie ścieżki, piargi, potoki, granie, stalówki, kawałek lodowca, ferraty, pole śnieżne, stada świstaków i niewiele osób na szlaku. Ale zacznijmy od początku...

Tym razem wyruszamy przed 6 rano celem dotarcia na miejsce tak, aby zdążyć się wyspać i zwiększyć swoje szanse na osiągnięcie celu. Dodatkowo droga mija wyjątkowo szybko i bez żadnych niespodzianek na autostradach. Aby nie tracić czasu, decydujemy się na jazdę w tamtą stronę drogami płatnymi, co w Austrii kosztuje nas 9e, zaś we Włoszech 4e. Dzięki temu posunięciu zaoszczędzamy dobre 2h. Autostradą docieramy do Ponte Gardena i następnie zjeżdżamy już krajówkę (SS242), która jest typową serpentyną górską. Tutaj też widzimy załamanie pogody i coraz groźniej wyglądające Dolomity, aż w końcu nie wyglądają już wcale, gdyż ukrywają się za ciemnymi chmurami. Przez moment jeszcze widzimy cudowne Sella Towers i Piz Boe. W końcu ok. godz. 21 docieramy do Penia i póki jeszcze jest widno ruszamy na poszukiwania wejścia na szlak. Ustalamy to dosyć szybko co oznacza, że nastał czas na śniadanie, obiad i kolację oraz pójście spać. Miejscówkę odnajdujemy na jednej z zatoczek na wspomnianej już SS242, gdzie odpowiednia adaptacja ławeczek pozwala zaadoptować je na całkiem wygodne prycze. Pełni nadzieii idziemy spać. 

Ponieważ prognozy zakładały stabilną pogodę do max. godz. 13, zaś wejście na górę zakłada 13h, to zmotywowani tym, że jest szansa zmoknąć dopiero w drodze powrotnej, wstajemy o 4:00. Pozostaje szybkie umycie zębów, śniadanie w postaci co w rękę wpadnie i ruszamy pod szlak, na który wchodzimy w okolicach godziny 5. Pierwszy etap wędrówki jest łatwy i przyjemny - droga podjazdowa, która co jakiś czas skracana jest podejściem boczną ścieżką. Po ok. 30min. pojawa się pierwszy drogowskaz:



Od tej pory, gdziekolwiek byśmy nie doszli, to zawsze będziemy mieć przed sobą 1:30h Alba widziana po ok. 40min. wchodzenia z góry: 



A tuż za punktem widokowym mieści się domek myśliwski (przypisanie funkcji wedle własnego uznania, więc nie sugerujcie się tym, czy naprawdę jest to chata myśliwska )



Dalsza droga jest jeszcze łatwiejsza, gdyż chwilowo kończy podchodzenie pod górę, gdzie spacerując doliną wzdłuż potoku łagodnie nabieramy wysokości. Zanim jednak dotrzemy do schroniska Contrin, spod którego większość osób rozpoczyna podejście, musimy przejść ogrodzenie dla zwierzaków, minąć stado krów i dojść do mostku, który pozwoli nam przedostać się na drugą stronę potoku:



Parę minut później na naszej drodze pojawi się pierwsze schronisko Cianti. jest ok. 6 więc wszystko i tak pozostaje zamknięte, co powoduje niepotrzebnych postojów



Jeszcze tylko 30min., stado koni po drodze i jesteśmy w schronisku Contrin, które również mijamy bez zatrzymywania się, aby przed pojawieniem się palącego słońca zdążyć podejść jak najwyżej.




Ten odcinek pokonaliśmy w 1:30h. Dalsza droga prowadzi delikatnie łąką w górę (należy przejść schronisko w lewo i górę, następnie minąć drewniane ogrodzenie po lewej i kawałek za nim odbić w górę). Punktem charakterystycznym jest kamień upamiętaniajcy akcje górske, a że jest to jedyny głaz na łące, to raczej nie powinniśmy go przeoczyć. 





Od tego miejsca droga będzie robić się już coraz bardziej stroma, a wijąca się serpentyną ścieżka prowadzić nas będzie ku górze. Po drodze powinniśmy jeszcze przeciąć dwa strumyki. I... nabieramy wysokości. 90 minut od minięcia schroniska docieramy na przełęcz Rosalla.

 

Oczywiście odbijamy pod górę w lewo. Stąd doskonale widać po skrajnej lewej (na końcu ściany) przełęcz Forca na której krzyżują się inne drogi (z lodowca) i od której zaczyna się ferrata wiodąca już niemal na sam wierzchołek.  



Pierwsze kroki na ferracie dla nierozgrzanych mięśni są zabójcze. Potem jest coraz gorzej Pierwszy fragment jest naszczęście krótki i jego przejście zajmuje ok. 5-10 min. Aż docieramy do niewielkiego wypłaszczenia na przełeczy Forcella Marmolada 2910 m n.p.m. Całość trasy zajmuje nam ok. 5h czyli mniej więcej 3,5h od schroniska. Tutaj można jeszcze chwilę odpocząć oraz ruszyć po ścianie przed siebie...



A potem już tylko w górę.



Ten fragment jest jeszcze krótszy i zaledwie po 2-3 minutach jesteśmy nad lodowcem. Tu kończą się też ubezpieczenia a droga wiedzie wąską ścieżką zakręcając lekko po łuku w prawo. 



Jest to najgorzej ubezpieczony fragment, który przy załamaniu pogody (deszcz, oblodzenie, śnieg) może być naprawdę problematyczny i warto wówczas mieć przy sobie linę. Jego przejście zajmuje ok. 5-10 min., po czym dalsza droga wiedzie już świetnie przygotowaną drogą w większości pionową. 















W końcu po ok. 2.5h docieramy do kopuły szczytowej, która pokryta jest ok. metrową warstwą śniegu. 









Szczyt jest już w zasiegu wzroku i wystarczy jedynie 20-30 minut... i... 



Punta Penia, najwyższy szczyt Dolomitów zostaje zdobyty! O godz. 13:13 stajemy na wierzchołku



Nastaje zasłużony moment odpoczynku i rozkoszowania się widokami



Po sesji fotograficznej schodzimy do baru mieszczącego się 2 min. od szczytu. 



Po wypiciu piwa, herbaty i zjedzeniu śniadania i obiadu rozpoczynamy zejście tą samą drogą, co bywa pomysłem szalonym dla większości osób spotkanych po drodze i na samym szczycie. 



Droga powrotna zajmuje ok. 6h. W zależności od tego, jak potrafimy poruszać się po ferratach i w terenie alpejskim, można się zmieścić w 5h tak więc zdobycie tzw. Marmolady w jeden dzień jest możliwe, co niniejszym poświadczamy  

Po zejściu wracamy na naszą wczorajszą miejscówkę, gdzie jedni od razu idą spać, drudzy zabierają się za zasłużoną kolację. Po godz. 1 nad Alpami przechodzi nawałnica a deszcz pada przez kolejne 5 godzin. Tym bardziej rośnie satysfakcja, że doskonale wykorzystaliśmy okno pogodowe. 

Opuszczając Dolomity raz jeszcze pozostaje popatrzeć nam w kierunku, gdzie byliśmy zaledwie kilka godzin wcześniej. 





*********************************************************
 
 
Zainteresował Cię nasz wyjazd? 
Chcesz podzielić się swoją opinią lub uzyskać więcej informacji?

Napisz:
 




 
  Dzisiaj stronę odwiedziło już 6 odwiedzający (14 wejścia) tutaj!  
 
DEF
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja