ABC
   
  Góry... Wolność, Pasja, Realizacja ____________________________ Strona w przebudowie
  Triglav (SLO) Zima '15
 
                                                                                                                                                           
Triglav

Alpy Julijskie


Zobacz też relację z letniego wjazdu na tę górę TUTAJ
 
Najwyższy szczyt Słowenii (2864 m n.p.m.) już od pewnego czasu znajdował się na liście naszych celów, zaś majówka okazała się świetną okazją ku temu, aby w końcu wybrać się na południe i zmierzyć z górą. Co więcej, niektórym Triglav tak przypadł do gustu, że miesiąc później ruszyli tam ponownie. Dlatego prezentujemy Wam tutaj fotograficzną relację z dwóch wyjazdów, ale wszystko po kolei. 

Dojazd tradycyjnie zostawiliśmy sobie na porę nocną. Nie obyło się niestety bez kolizji ze złośliwym czeskim zającem, który za cenę własnego życia uparł się pozbawić nas zderzaka, halogenu, osłonek i nadkola odciskając na trwałe swój ślad w chłodnicy, ale nic to. Po dosyć męczącej (ze względu na duży ruch na drogach aut) podróży, ale za to niesamowicie urokliwej trasie przez Czechy i Austrię, około południa dotarliśmy na miejsce, tj. do miejscowości o wdzięcznej nazwie Mojstrana.

Nad górami niestety złowieszczo zwieszały się deszczowe chmury, kryjąc obiekt naszych westchnień w granatowej otchłani. Lekko podłamani wizją kontynuacji trwającej już rok klątwy Moldoveanu, postanowiliśmy zapoznać się z okolicą. Podjazd zwykłą osobówką pod schronisko Aljazev dom okazał się na szczęście możliwy, ale zimą pozostaje tutaj wyłącznie auto terenowe. Po dotarciu pod schronisko zrobiliśmy mały rekonesans i ze względu na pogarszające się warunki pogodowe postanowiliśmy tego dnia odpuścić góry i popołudnie spędziliśmy w oddalonej o ok. 60 km stolicy – Lubljanie. Na początek poznaliśmy lokalną gościnność...



Stolica Słowenii okazała się zaskakująco urokliwym miastem, z własnym zamkiem oraz ofertą lokalnych win. Miejsce z pewnością warte zwiedzenia.



Na noc wróciliśmy do Aljazev dom, który jest świetnym punktem wypadowym. Za nocleg (prysznic, bufet czynny do późna) zapłaciliśmy 13 euro - z kartą AV. Wieczór był krótki, gdyż zakładaliśmy bardzo wczesne wyjście w góry. Po wypiciu kawy i lokalnego piwa poszliśmy spać. 

Plan wyjścia o 4 rano spalił się na panewce, a to z powodu intensywnego deszczu. Z wyjściem odczekaliśmy do 7, następnie pokrzepieni gorącą herbatą odmeldowaliśmy się gospodyni, która nieco powątpiewała w nasz ambitny plan, i ruszyliśmy przed siebie. Początkowo droga w gęstej mgle i mżawce prowadziła lasem wzdłuż koryta rzeki, którą sforsowaliśmy bez problemu po kamieniach.





Ze względu na dużą ilość śniegu w wyższych partiach postanowiliśmy podchodzić północnym szlakiem przez Prag. Zadecydowało o tym także pozostawienie samochodu od tej strony, ale dodatkowo wybraliśmy najkrótszy wariant także ze względu wnoszenia plecaków ze sprzętem asekuracyjnym. Darowaliśmy sobie jedynie wnoszenie sprzętu wspinaczkowego licząc na to, że wejdziemy na samych czekanach.



Oznakowanie szlaku (czerwone kółka) okazało się dobre i nie błądziliśmy - do czasu. Wraz z nabieraniem wysokości poprawiała się pogoda.











Po wyjściu ponad chmury zaczął pojawiać się pierwszy śnieg. Wydeptana ścieżka wiła się wyraźnie przez brudno-białe łachy. Byliśmy przygotowani na pokonywanie ferrat (lonża + uprząż), szybko jednak przekonaliśmy się, że tym razem żelastwo przyda się wyłącznie do poprawienia kondycji. Śniegu było sporo, dużo, więcej, coraz więcej – puchowa kołderka w maju starannie zakrywała wszelkie stalowe umocnienia, zaledwie w dwóch miejscach można było skorzystać z żerdek.

Po ok. 3h mozolnego nabierania wysokości wyszliśmy na równinę – olśniewająco białą w promieniach słońca. Dopiero przy tym stromym podejściu żlebem przydały się raki.



Dalej było już coraz bardziej dziko, pionowo i biało





Po drodze mijamy kolejne (nieczynne) schronisko. Dalej pozostawała już tylko zimowa, biała przestrzeń, gdzie przed nami od wielu tygodni nikt nie szedł.







W tym miejscu mieliśmy małe problemy orientacyjne. Kierunek na niewidoczny z tego miejsca Triglav z grubsza znaliśmy, ale kompletnie nie było widać jak biegnie szlak. Próbowaliśmy po najprostszej linii dojść do grani, jednak po drodze zauważyliśmy w sporej odległości tyczki, które wskazywały przebieg szlaku (zaledwie trzy na ok. 1 km, raczej słabo widoczne), zdecydowaliśmy się zawrócić.












Wkrótce po naszych śladach zaczęła doganiać nas ekipa z Polski, która wyszła ok. 1h później ze schroniska. Chłopaki wysforowali się naprzód i nie kontemplując wspaniałego widoku pomaszerowali w stronę widocznego już pod kopułą szczytową schroniska Triglavski dom.



Wkróte dotarliśmy tam również my.



Nie tracąc jednak czasu, natychmiast ruszyliśmy w kierunku szczytu.





Zdobycie samego szczytu, mimo podjęcia bohaterskich prób, okazało się niestety niemożliwe. Nie dysponowaliśmy liną, a pionowa niemal ściana była tak skuta lodem, że podejście na samych czekanach okazało się zbyt niebezpieczne. Szczególnie, że przejście czterech osób w rakach mocno naruszało delikatną powłokę zmrożonego śniegu, z góry nieustannie spadały na nas kawałki lodu, zaś ferrata znajdowała się głęboko pod śniegiem. Jednogłośnie stwierdziliśmy, że o ile wejście w takich warunkach nie byłoby bezpieczne, ale możliwe, o tyle zejście to już przejaw skłonności samobójczych. Podeszliśmy zatem ok. 200 m do szczytu Małego Triglava, odkopaliśmy stanowisko do wpięcia liny i pomstując na jej brak cofnęliśmy się do schroniska.



Mimo informacji, iż schronisko czynne jest od 1 maja na miejscu zastaliśmy wyłącznie ekipę obsługującą stację meteo – sam budynek schroniska był nieogrzewany a poza wrzątkiem, piwem i zupą fasolową nie można było niczego kupić. Obsługa była dosyć zaskoczona obecnością gości i to w dodatku dwóch grup – łącznie 7 osób płci obojga. Po burzliwej dyskusji zdecydowaliśmy się zostać w Triglavskim domu na noc. Zejście za jednym zamachem było realne, ale ponieważ nie mieliśmy już innych celów w okolicy postanowiliśmy dłużej cieszyć się górską atmosferą. Po wymianie wrażeń z chłopakami z Wrocławia, którzy cały kolejny dzień przy użyciu odpowiedniego sprzętu zamierzali poświęcić na wspinaczkę na szczyt, zebraliśmy wszystkie dostępne koce i kolektywnie zasnęliśmy w głównej izbie. Schronisko jest dosyć duże i dobrze wyposażone (choć nie było wody i wc też było nieczynne), nocleg z kartą AV kosztował nas ok. 17 euro. Kolejne 3e zapłaciliśmy za garnek wrzątku i 4-5 euro za piwo.

Następny dzień, to ekspresowe zejście na dół tą samą drogą. Wprawdzie zamierzaliśmy schodzić inną trasą, ale skrzyżowanie było ukryte pod śniegiem, zaś gęsta mgła dodatkowo utrudniała poruszanie się w nieznanym terenie.



W kilku miejscach nie mogliśmy odmówić sobie zjazdu po śniegu – na tyłku ale z niezrównaną gracją Podejście letnie na szczyt wg drogowskazów powinno zająć ok. 6h – my w warunkach zimowych z małym pobłądzeniem oraz licznymi odpoczynkami kontemplacyjno-fotograficznymi podchodziliśmy nieco ponad 7. Schodziliśmy połowę tego czasu.

Podsumowując: podejście pod Triglav pozwoliło nam na zdobycie zimowego doświadczenia w Alpach, przełamało deszczową złą passę, pozwoliło jeszcze lepiej poznać własne możliwości, zżyć się z zespołem oraz – co najważniejsze – dostarczyło mnóstwo frajdy. Góra w warunkach letnich (od połowy czerwca do października) z wyjątkiem ostatniego odcinka, nie jest trudna, a przy dobrej pogodzie i braku śniegu nadaje się dla każdego, kto kondycyjnie radzi sobie w Tatrach. Zimą wymaga naprawdę sporego doświadczenia górskiego z elementami wspinaczki, znajomości poruszania się po terenie lawinowym, dobrej orientacji oraz bardzo dobrej kondycji. Dlatego dodatkową satysfakcję daje fakt, że w takich warunkach na te wysokość docierają głównie Polacy.

W ciągu krótkiego odstępu niektórzy z nas już tam wrócili stając na szczycie, inni na Triglavie pojawią się niebawem.
 
Zobacz też relację z późniejszego wyjazdu na tę górę TUTAJ

*******************************************

Zainteresował Cię nasz wyjazd? 
Chcesz podzielić się z nami swoją opinią? 
Napisz:
 http://mafadi.pl.tl/Kontakt.htm 
 

 
  Dzisiaj stronę odwiedziło już 3 odwiedzający (15 wejścia) tutaj!  
 
DEF Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja